Mit, tożsamość, ciąża. Gaba Krzyżanowska, „Jedna czwarta wróbla”

Krzyżanowska pisze powieść o ciąży, nie o przyszłym macierzyństwie. Opowiada o przemianach, które zachodzą przede wszystkim w ciele, ale i w całym życiu głównej bohaterki. Jej marzenie o ciąży realizuje się, ale za jego spełnienie musi zapłacić słoną cenę – Krzyżanowska snuje refleksje dotyczące konsekwencji ciąży, pokazuje, z jakimi strachami musi mierzyć się kobieta, która wchodzi w „błogosławiony” stan. Jedna czwarta wróbla to powieść bardzo emocjonalna, naszpikowana skrajnymi reakcjami na przemyślaną i racjonalnie podjętą decyzję oraz jej efekty. Krzyżanowska tworzy prozę zaskakująco klarowną, biorąc pod uwagę, o jakich porywach i emocjach opowiada. To sprawnie napisana powieść, przybierająca formę pamiętnika; powieść, która w dobie intensywnych dyskusji wokół macierzyństwa, praw aborcyjnych, depresji poporodowej jest po prostu konieczna – autorka wyciąga, po swojemu, dłoń w stronę tych, których temat dotyczy, mniej lub bardziej.

To historia o procesie zanikania tożsamości osoby będącej w ciąży wraz z rozwojem dziecka. Główna bohaterka odnotowuje w jednym z pamiętnikowych wpisów, że wszelkie dotychczas oczywiste i podstawowe elementy życia, jej życia, ciąża pochłania, mieli i ich nie zwraca. „Moje indywidualne cechy charakteru, osobowości i ciała zamieniają się w kolejne »objawy ciąży«” – pisze. Kobieta desperacko chwyta się najdrobniejszych, najbanalniejszych fragmentów rzeczywistości, które przypominają jej o życiu „przed”. Towarzyszą jej przy tym rozpacz i frustracja, jest jednak odpowiedzialna za swoją ciążę i mierzy się ze wszelkimi jej konsekwencjami. Stan „błogosławiony” to nie tylko stopniowe tracenie samej siebie, ale i najbliższej relacji, z mężem, do której wkrada się dystans fizyczny i emocjonalny; sama narratorka nazywa to w pewnym momencie „związkiem na odległość”. Rosnące w ciele Gaby dziecko odbiera jej przeszłość i teraźniejszość, jakby krzyczało, że teraz ma ona tylko je, że skoro chciała być w ciąży, musi się z tym liczyć. Jest jej przyszłością.

W Jednej czwartej wróbla Krzyżanowska rozprawia się z powszechnym, krzywdzącym mitem, jakoby życie osoby zachodzącej w ciążę kończyło się z narodzinami dziecka, tak jakby od chwili porodu wyłącznie ono ją definiowało, jakby rola matki wraz z przecięciem pępowiny stawała się jedyną, dożywotnią, którą ta będzie miała prawo odgrywać. Jest to problem narratorki: Gaba w pewnym momencie notuje w pamiętniku, że jest pewna, że porodu ona jako ona nie przeżyła. Jakby na sali porodowej wydarzyły się podwójne narodziny, w jej przypadku – ponowne. Proza Krzyżanowskiej jest ważna, ponieważ dotyka tych wszystkich kwestii, które, zdawałoby się, wszyscy już dawno przerobiliśmy. Kobieta ma prawo nie wierzyć w żadną mistyczną przemianę po narodzinach dziecka. Ma prawo pozostać po prostu sobą, tą, którą była dotychczas. To jeden z manifestów Krzyżanowskiej, skrupulatnie ukryty pod lękami głównej bohaterki. Co, jeśli poronię, za bardzo przytyję, będę niekorzystnie wyglądać na sali porodowej? Krzyżanowska rzetelnie pisze o społecznych skutkach ciąży. Jej Gaba zachodzi w głowę, dlaczego przed pewnymi rzeczami nie ostrzegły jej inne kobiety, które były w ciąży przed nią, zastanawia się, czy to jej wina, że źle znosi własną, że ma wątpliwości, czy coś jest nie tak, bo inne mówiły, że to taki piękny stan, i dlaczego kłamały, jeśli kłamały, i gdzie, do cholery, podziało się siostrzeństwo?

Autobiograficzność, ujawniająca się w kilku miejscach, nie jest najtrafniejszą strategią, ale jednocześnie to właśnie ona pozwala Krzyżanowskiej na tak szczere pisanie. To bardzo ważny głos w dzisiejszej debacie o ciąży, głośny i nieintymny. Jedna czwarta wróbla to bardzo udana powieść, dobrze napisana. Proza na pograniczu literatury dokumentu osobistego. Autorka literacko zapowiada się obiecująco.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *